Czytelnia Kiosk24.pl

Kilka refleksji nad inscenizacjami historycznymi przypominającymi wydarzenia II wojny światowej (2/2014)

Wiadomości Historyczne z WOS | 07 maj 2014


Wiadomości Historyczne z WOS

Zamów prenumeratę tego tytułu

* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu Wiadomości Historyczne z WOS. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.

W poprzednich rozważaniach odeszłam od terminu rekonstrukcja historyczna. Nie oznacza to, że historia "na żywo" przestała być prezentowana szerokiej rzeszy ludności. Wprost przeciwnie. Widowisk historycznych przybywa, a szczególnie sprzyjają temu okrągłe czy zaokrąglone rocznice.

Dawne realia
Na takie widowiska jest zapotrzebowanie. Tłumy widzów gromadzących się wokół miejsca inscenizacji świadczą najlepiej o tym, że widowiska te nadal są dla ludzi atrakcyjne.
Ludzie lubią poczuć realia. Żadna gra komputerowa czy film, nawet z doskonałymi efektami specjalnymi, nie dostarczą takich wrażeń, jakie można odczuć, przyglądając się bezpośrednio temu, co rozgrywa się na polu bitwy. Gdy tuż nad głowami publiczności przelatują samoloty, które następnie rozpoczynają walkę powietrzną, gdy słychać nasilający się warkot silników, to wrażenie jest piorunujące. Gdy do tego dołączy huk wybuchających "pocisków" (efekty pirotechniczne), terkot karabinu maszynowego, gryzący w oczy dym, ogień wydobywający się z luf karabinów, to ma się wrażenie, jakby się było nie widzem, ale uczestnikiem rozgrywających się scen.
Widz obserwujący inscenizację jest również bardzo wyczulony na grę aktorską osób biorących udział w "bitwie". Potocznie nazywane są one rekonstruktorami. Zważywszy jednak na to, że odgrywają realistycznie sceny zapisane w scenariuszu, gestykulują, wydają komendy, okrzyki, udają rannych lub zabitych, czy nie słuszniej byłoby używać nieco zmodyfikowanej na język polski angielskiej nazwy reenactors? Nie upieram się przy tym słowie, gdyż wszelkie próby jego przetłumaczenia nie oddają specyfiki tego, o co właściwie chodzi. Nie ma w języku polskim takiego słowa, które łączyłoby w sobie pasję, aktorstwo, historię i zaangażowanie.

Wpadki
Wszelkie potknięcia, na razie używajmy nadal tej nazwy, rekonstruktorów są natychmiast wyłapywane przez publiczność. Nieznajomość języka, w przypadku grup odtwarzających tzw. stronę niepolską, często wzbudza salwy śmiechu, gdy "Niemiec z II wojny" wsiadający na motocykl ponagla kierowcę słowami: Dawaj! Dawaj!, albo poddając się, woła: Kapitulejszyn. Nie tylko słowa, ale i nieodpowiednie gesty wychwytuje publiczność. Jak może być dobrze odebrany rekonstruktor, który wzięty do niewoli zamiast wściekłej i skwaszonej miny prezentuje promienny uśmiech od ucha do ucha. Tak samo wszystkie współczesne gadżety, jak zegarki, kolczyki, tatuaże, telefony komórkowe, są przez widzów natychmiast zauważane. Rzetelny rekonstruktor nie tylko nie pozostawia na sobie współczesnych ozdób, ale nawet fryzurę czy zarost ma "z tamtej epoki". I tu wchodzimy już w prawdziwe rekonstruowanie.
Rekonstrukcją w dosłownym znaczeniu jest odtworzenie umundurowania, stroju, wyposażenia. W tym przypadku słowo rekonstrukcja jest jak najbardziej na miejscu. Panie występujące w strojach historycznych powinny zadbać również o właściwy makijaż, fryzury, a nawet kolor lakieru do paznokci zgodny z epoką, którą odtwarzają. Niejednokrotnie z lakieru, a zwłaszcza z barwnych akryli, muszą w ogóle zrezygnować. Dość szokująco wyglądają stałe aparaty na zębach, kolczyki w nosie lub cała ich seria w uchu. To dyskwalifikuje. Niestety trzeba pamiętać, że nie wystarczy coś robić - trzeba to robić dobrze. Zasada ta powinna dotyczyć zarówno pań, jak i panów rekonstruktorów.

(...)

Jolanta A. Daszyńska

Artykuł w całości jako plik PDF do pobrania znajduje się w zakładce Opis w ofercie tytułu Wiadomości Historyczne.

Wróć do czytelni